środa, 11 września 2013

Najlepsza praca świata.

                Inżynier – taki właśnie tytuł mają mi w założeniu przynieść studia na których aktualnie jestem. Łatwo nie jest, rzec by można, że na tą chwilę nawet bardzo nieciekawie. Przyszedł wrzesień i wszystko co do nadrobienia – nadrobić trzeba. „Kampania wrześniowa” (ostatniej szansy) nie oszczędza studentów. W przerwie od leżącej tu obok mnie fizyki siadam do bloga. Są też na szczęście wakacyjne wspomnienia do których uwielbiam wracać. I choć był to czas mojej pracy, nie miał kompletnie nic wspólnego z inżynierską sferą życia. Ale tak to ja mogę pracować.
                A o czym mowa? Kolonie Dziwnów 25.07 – 04.08.2013r. Wszystko zaczęło się jednak nieco wcześniej. Bez odpowiedniego kursu nikt nie zatrudniłby mnie jako opiekuna – a pomysł żeby nim zostać urodził mi się w głowie na początku tego roku. Pierwotne pobudki tego pomysłu, a dokładniej rzecz biorąc osoby, były zupełnie inne niż to się finalnie okazało. Jestem jednak ogromnie zadowolony, że zdecydowałem się na turnus szkół podstawowych, a nie gimnazjum.
                Kurs odbyłem we Wrocławiu, zajął mi on dwa weekendy. Wielu praktycznych rzeczy się tam dowiedziałem, rozświetliło mi to trochę rzeczywistość kolonijną od strony opiekuna, bo jako uczestnik poznałem ją już kilka lat wcześniej całkiem nieźle. Wszystkie te zajęcia praktyczne na kursie nakręciły mnie jeszcze bardziej na to żeby jechać na kolonie. I nie mogłem się doczekać wakacji. A potem pojawił się…
                Strach. Na tydzień przed koloniami. Naoglądał się człowiek wiadomości: 7 latek wyleciał na koloniach z balkonu i zginął, 13 latek odesłany przez opiekunów do domu przed czasem zginął w wypadku samochodowym. Wtedy to właśnie dotarło do mnie chyba tak naprawdę jaka to ogromna odpowiedzialność będzie na mnie spoczywała za, jak się później okazało, aż 17 młodych ludzkich istnień. No ale jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B.  Zebranie na parkingu. Dwa autokary już stoją. A tam z czasem pojawia się 76(!) dzieciaków razem z rodzicami, którzy oddają nam je w nasze ręce z wiarą, że się nimi dobrze zaopiekujemy. Opiekun jadący po raz pierwszy w tej roli: zawał na miejscu… prawie że ;).
                Osiem godzin podróży i jesteśmy w Dziwnowie. Przez ten czas poznało się już kilka osób bliżej, na tyle na ile to możliwe, ale kojarzę parę nazwisk. Dostaję od pani kierownik kartkę ze swoją grupą, a tam te kilka znajomych już osób, w głowie myśl: będzie dobrze J. Jeszcze kilka małych roszad i mam, siedemnaście „moich”, 11 dziewcząt, 6 chłopców - grupa II. Muszą ze mną wytrzymać najbliższe 10 i pół dnia, a ja z nimi. Jednak pomimo usłyszanego tego dnia pół-żartem, pół-serio „proszę pana, moja mama mówi, że jak my tu wszystkie jesteśmy to sobie pan z nami nie poradzi” to jednak moja własna myśl i przeczucie mnie nie zawiodły: to była chyba najlepsza grupa jaką mogłem sobie wymarzyć. Co ja mówię.. taką sobie właśnie wymarzyłem! Przez cały ten maj, czerwiec i lipiec, gdy starałem się sobie wyobrazić jak to będzie wyglądało i jacy oni będą. Oj no, nie da się nie powiedzieć, ze było kilka momentów gorszych kiedy pana opiekuna podniosło i trochę się zawiódł na niektórych. Ale najważniejsze to umieć przyznać się do błędu i starać się go naprawić – to się docenia. A wszystko to co ja robiłem to z myślą o bezpieczeństwie moich podopiecznych.
                Najlepszą recenzją tych fantastycznych 11 dni niech pozostanie ostatni wieczór i wyjście na plażę. To były takie łzy z odrobiną uśmiechu. Żal, że to wszystko się kończy, ale i radość z bycia razem.
I niezapomniany wyciskacz: „nigdy nie płakałam po koloniach, teraz tak – to znaczy, ze te były wyjątkowe” – czyli jak 12 latka może doprowadzić do łez pana opiekuna.
                Świat się będzie zmieniał, Wy się będziecie zmieniać. Przed Wami jeszcze dużo różnych fantastycznych chwil, może o mnie zapomnicie, ale żywię się odrobiną nadziei, że pomimo upływu lat czasem mnie wspomnicie. Ja o Was nigdy nie zapomnę: Milenka, Kinga, Nikolka, Gabi, Oliwka, Daria, Kamilka, Martynka, Ilonka, Paulinka, Weronika, Sergiusz, Oskar, Filip, Adrian, Michałek i Kubuś - tak, to o Was. Do zobaczenia!
                                                                                                                                                         
 pan opiekun                                                                                                                                                serewencik



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz